Masz to urządzenie w mieszkaniu? Nie będzie litości, grozi choćby eksmisja albo więzienie. Jest bezwzględny zakaz, spółdzielnie przeprowadzają kontrole

2 godzin temu

Zarządcy bloków w całej Polsce przypominają lokatorom o przepisach, które wielu z nich w ogóle nie zna. Trzymanie butli gazowej w mieszkaniu często jest nielegalne, a konsekwencje sięgają od mandatów przez odszkodowania aż po więzienie.

Fot. Warszawa w Pigułce

Ronald Szczygieł, prezes Zakopiańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, rozesłał do mieszkańców ostrzeżenie, które cytuje Tygodnik Podhalański. Treść nie pozostawia złudzeń: używanie butli z gazem płynnym w wielu blokach jest zabronione, a mieszkańcy często nie mają o tym pojęcia. Problem dotyczy tysięcy Polaków, którzy z różnych powodów korzystają z butli – bo nie mają gazu z sieci, bo to tańsze, bo tak wygodniej.

Tylko iż wygoda i oszczędność nie mają tu znaczenia. Gaz propan-butan jest cięższy od powietrza i w razie wycieku opada w dół budynku – gromadzi się w piwnicach i przy podłogach. Tam czeka na iskrę.

Wysokość budynku często rozstrzyga sprawę automatycznie

Pierwszy warunek jest prosty do sprawdzenia: policz kondygnacje swojego bloku. jeżeli budynek ma więcej niż cztery piętra nadziemne, sprawa jest zamknięta. Butli nie wolno tam ani trzymać, ani używać – mówi Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.

To oznacza, iż choćby gdy w takim budynku nie ma sieci gazowej i wszyscy mieszkańcy musieliby korzystać z kuchenek elektrycznych, przepisy są nieubłagane. Pięciopiętrowy blok bez gazu? Butla nie wchodzi w grę. Zostają tylko urządzenia elektryczne.

Pułapką jest sposób liczenia kondygnacji. Poddasze użytkowe z mieszkaniami to pełnoprawna kondygnacja. Przyziemie również się liczy. W praktyce blok, który wygląda na czteropiętrowy, może mieć pięć kondygnacji nadziemnych – i wtedy już obowiązuje całkowity zakaz.

Gaz z sieci w budynku przekreśla butle dla wszystkich

Druga zasada pozostało bardziej dotkliwa dla mieszkańców. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku zabrania łączenia w jednym budynku instalacji gazu ziemnego z sieci i gazu płynnego z butli.

Co to oznacza? jeżeli w twoim bloku działa sieć gazowa – choćby gdy twoje mieszkanie nie jest do niej podłączone – nie możesz używać butli. Bez znaczenia, czy blok ma dwie kondygnacje czy dziesięć. Gaz z sieci w budynku automatycznie zakazuje butli każdemu lokatorowi.

Wyjątek przewidziano tylko dla kotłowni zasilanych z sieci w budynkach do czterech kondygnacji. Poza tym nie ma żadnej furtki. Instalacje zasilane gazem płynnym można wykonywać wyłącznie w niskich budynkach bez dostępu do gazu ziemnego.

Prezes spółdzielni: jedna butla może zniszczyć cały blok

Szczygieł w piśmie do lokatorów nie przebiera w słowach. Używanie butli wbrew przepisom narusza regulacje budowlane i przeciwpożarowe. To nie formalna uwaga – to ostrzeżenie przed realnym zagrożeniem.

Mechanizm jest prosty i śmiertelnie niebezpieczny: propan-butan z nieszczelnej butli spływa na dół budynku. Gromadzi się w piwnicach, przy podłogach, w szachtach. Tam wystarczy iskra z włącznika światła, palącego się papierosa czy choćby ładującej się baterii telefonu. Wybuch jest natychmiastowy.

Osoby łamiące zakaz ponoszą pełną odpowiedzialność – cywilną i karną. Za spowodowane szkody, za zagrożenie, za wszystko. Spółdzielnia nie pozostawia złudzeń: bezpieczeństwo ma pierwszeństwo przed wygodą mieszkańców.

Co to oznacza dla czytelnika? Sprawdź kilka rzeczy

Sprawdź swój budynek w trzech krokach

Zanim zdecydujesz, czy możesz używać butli, musisz ustalić dwie rzeczy. Pierwsza: ile kondygnacji ma twój blok. Druga: czy w budynku jest instalacja gazu ziemnego.

Kondygnacje liczysz od parteru w górę, wliczając poddasze użytkowe z mieszkaniami. Piwnice nie wchodzą w grę, ale przyziemie – tak. jeżeli wyjdzie ci pięć lub więcej, koniec rozmowy. Butle są zakazane.

Instalację gazową sprawdzisz u zarządcy albo w dokumentach najmu. Możesz też zapytać sąsiadów. najważniejsze jest to, czy w budynku w ogóle istnieje sieć gazowa – nieważne, czy wszystkie mieszkania z niej korzystają. jeżeli jest, butle są zakazane dla wszystkich lokatora.

Gdy okaże się, iż nie możesz używać butli, masz trzy opcje. Podłączyć się do istniejącej sieci gazowej w budynku (jeśli jest). Kupić sprzęt elektryczny. Albo znaleźć inne mieszkanie. Innych legalnych rozwiązań nie ma.

Elektryka zamiast gazu – ile to naprawdę kosztuje

Przejście z gazu na prąd boli portfel przy zakupie sprzętu, ale potem różnica nie jest dramatyczna. Przyzwoita płyta indukcyjna to wydatek 1200-2500 złotych. Tańsza kuchenka ceramiczna – od 700 złotych. Plus instalacja, jeżeli trzeba wzmocnić przewody albo wymienić gniazdko – około 400-800 złotych.

Indukcja jest wydajniejsza od ceramiki. Woda wrze prawie dwukrotnie szybciej, energia nie ucieka na boki. Musisz tylko sprawdzić, czy twoje garnki mają odpowiednie dno – magnes musi się do nich przyczepić. jeżeli nie, dokup nowy zestaw – od 300 złotych za podstawowe garnki.

Rachunki za prąd wzrosną, ale mniej niż się spodziewasz. Rodzina czteroosobowa zużywa na gotowanie około 60-90 kWh miesięcznie. Przy obecnych taryfach to koszt 85-130 złotych. Butla za 100 złotych wystarcza na dwa, maksymalnie trzy miesiące. Różnica w kosztach użytkowania jest więc minimalna, czasem choćby na korzyść prądu.

Do tego dochodzi bezpieczeństwo. Płyta indukcyjna wyłącza się automatycznie po zdjęciu garnka. Nie ma otwartego płomienia, nie ma ryzyka wycieku gazu. Dla rodzin z małymi dziećmi to argument nie do przebicia.

Masz prawo do butli – jak nie zginąć przy ich użyciu

Załóżmy, iż twój niski budynek bez gazu ziemnego daje ci prawo do używania butli. Maksymalnie dwie sztuki po 11 kg każda – więcej jest nielegalne. To wystarcza gospodarstwu domowemu na pół roku, jeżeli gotujesz codziennie.

Pierwsze pytanie: gdzie postawić butlę. Musi stać pionowo, stabilnie, z daleka od źródeł ciepła. Metr od lodówki czy pralki. Półtora metra od grzejnika czy pieca. Temperatura w pomieszczeniu nie może przekraczać 35 stopni – latem w małej kuchni to realny problem.

Wentylacja jest krytyczna. Gaz płynny spływa w dół, więc potrzebujesz nawiewu przy podłodze i wywiewu pod sufitem. Otwory wentylacyjne nie mogą być zasłonięte meblami ani zawieszone. Sprawdź je raz na kwartał – kurz i pajęczyny ograniczają przepływ powietrza.

Węża między butlą a kuchenką nie można traktować jak wiecznego elementu. Producenci dają mu 3-5 lat życia, ale ja radziłbym wymieniać co trzy lata. Koszt to 40-70 złotych – śmieszne pieniądze przy tym, co ryzykujesz. Guma starzeje się choćby gdy wąż nie jest używany intensywnie.

Test szczelności robisz mydłem rozpuszczonym w wodzie. Nasmarujesz wszystkie połączenia – przy butli, przy kuchence, na środku węża. jeżeli rosną bąbelki, masz wyciek. Wtedy zakręcasz zawór przy butli, wietrzysz mieszkanie i wzywasz fachowca. Nie naprawiasz sam.

Kup czujnik gazu za 80-120 złotych. Montuj go 30 centymetrów od podłogi – tam gromadzi się propan-butan. Nie pod sufitem, bo tam wędruje gaz ziemny, a nie płynny. Testuj czujnik raz w miesiącu przyciskiem testowym. Baterie wymieniaj co pół roku, niezależnie od wskazań urządzenia.

Kary za butle w miejscu, gdzie są zakazane

Zacznijmy od mandatu. Straż pożarna może cię ukarać kwotą do 500 złotych na miejscu. Albo skierować wniosek do sądu, który może nałożyć grzywnę do 5000 złotych. To dopiero rozgrzewka.

Jeśli dojdzie do pożaru czy wybuchu, odpowiadasz za całą szkodę. Remont budynku, odszkodowania dla poszkodowanych sąsiadów, koszty tymczasowego zakwaterowania ewakuowanych rodzin. Łatwo o pół miliona złotych do zapłaty. Twoje ubezpieczenie mieszkania nie zadziała – polisa nie obejmuje szkód wynikłych z rażącego naruszenia przepisów.

Prokuratura postawi ci zarzut z art. 163 Kodeksu karnego – sprowadzenie niebezpieczeństwa powszechnego. To zagrożenie do 8 lat więzienia. Gdy w wyniku wybuchu ktoś zginie, górna granica idzie do 12 lat.

Zarządca wypowie ci umowę najmu. Spółdzielnia wykluczy cię z członków, jeżeli lokal jest spółdzielczy. W najlepszym przypadku zostaniesz bez dachu nad głową. W najgorszym – trafisz do więzienia z ogromnym długiem do spłacenia.

Jak rozpoznać, iż sąsiad łamie zakaz

Charakterystyczny zapach to pierwszy sygnał. Gaz płynny ma ostry, nieprzyjemny odór – dodany specjalnie dla bezpieczeństwa. jeżeli czujesz go w klatce schodowej, ktoś prawdopodobnie używa butli.

Drugi znak to logistyka. Butle trzeba wymieniać co kilka miesięcy. jeżeli widzisz, jak sąsiad wnosi butlę do mieszkania w budynku, gdzie są zakazane, masz dowód. Zrób zdjęcie z bezpiecznej odległości – będzie przydatne przy zgłoszeniu.

Nie konfrontuj się osobiście. Po pierwsze, możesz wywołać agresję. Po drugie, sąsiad po prostu schowa butlę i zaprzeczy wszystkiemu. Działaj przez oficjalne kanały.

Zgłoszenie składasz pisemnie do zarządcy – najlepiej mailem, żeby mieć potwierdzenie. Opisz dokładnie, co widziałeś lub słyszałeś, podaj datę i godzinę. Im więcej konkretów, tym lepiej. Zarządca ma obowiązek zareagować.

Jeśli zarządca ignoruje zgłoszenie przez tydzień, wysyłasz ponaglenie z informacją, iż zawiadomisz straż pożarną. To zwykle mobilizuje do działania. Gdy i to nie skutkuje, dzwonisz na 998.

Dyspozytorowi powiedz jasno: w budynku, gdzie obowiązuje zakaz, ktoś trzyma butle gazowe. Podaj adres i numer mieszkania. Możesz zgłosić się anonimowo, ale podanie danych zwiększa wiarygodność i straż chętniej wyśle patrol.

Przeszukanie mieszkania przez straż pożarną

Zarządca nie może wejść do twojego mieszkania bez twojej zgody. choćby gdy ma umowę najmu dającą mu prawo inspekcji, musi cię powiadomić z wyprzedzeniem i czekać na zgodę.

Straż pożarna ma więcej uprawnień. Gdy istnieje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia, może wejść do lokalu bez zgody właściciela. Oczywiście w obecności policji i po dokumentowaniu sytuacji.

W praktyce wygląda to tak: strażacy pukają do drzwi i proszą o wpuszczenie na kontrolę. jeżeli odmówisz, a są przesłanki zagrożenia (np. sąsiedzi czują zapach gazu), wzywają policję. Policjant legitymuje, strażacy dokumentują odmowę współpracy. Potem komisja złożona ze strażaków, policjanta i przedstawiciela zarządcy otwiera mieszkanie.

Znalezione butle zostają zabezpieczone. Dostaniesz nakaz ich usunięcia i zakaz dalszego używania. jeżeli nie zastosujesz się do nakazu, sprawa trafia do prokuratury. Wtedy czekają cię już nie mandaty, tylko postępowanie karne.

Dwuletnie dziecko i płonący blok – precedensy są

W 2019 roku w Poznaniu butla wybuchła w mieszkaniu na piątym piętrze. Zginęło dwoje ludzi, kilkanaście osób trafiło do szpitala. Cały pion klatki schodowej został zniszczony. Właściciel mieszkania przeżył i usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy.

Rok później w Szczecinie gaz z butli wyciekł do piwnicy bloku. Wybuch zniszczył połowę budynku. Cudem nikt nie zginął, bo to było rano i większość mieszkańców była w pracy. Naprawy kosztowały prawie milion złotych.

Takie przypadki zdarzają się kilka razy do roku w Polsce. Strażacy mają dosyć jeżdżenia do wybuchów, które można było łatwo zapobiec. Dlatego spółdzielnie zaczęły intensywną kampanię przypominającą o zakazie.

Nie myśl, iż jesteś ostrożny i nic ci nie grozi. Zawory butli psują się mimo zachowania środków ostrożności. Węże pękają bez widocznego powodu. Wystarczy niewielki wyciek przez kilka godzin i masz w mieszkaniu bombę.

Mylne przekonania o butlach

„Trzymam butlę na balkonie, więc nic mi nie grozi”. Mylisz się. Balkon zamknięty zabudową to takie samo pomieszczenie jak każde inne. W razie wycieku gaz gromadzi się tam równie łatwo. Otwarty balkon jest bezpieczniejszy, ale jeżeli butla jest zabroniona w mieszkaniu, jest zabroniona wszędzie w budynku.

„Moja butla ma nowoczesny zawór z zabezpieczeniem”. To nie zmienia faktu, iż gaz płynny ma te same niebezpieczne adekwatności. Żadne zabezpieczenia nie eliminują ryzyka całkowicie. Zawory psują się, guma starzeje, ludzie popełniają błędy.

„Używam małych butlików turystycznych, więc przepisy mnie nie dotyczą”. Formalnie butliki do kuchenek kempingowych też podlegają ograniczeniom. Przepisy mówią o „gazie płynnym”, nie specyfikują pojemności. W praktyce nikt nie karze za jednorazowe użycie małego butlika na balkonie, ale formalnie to też naruszenie.

„Zarządca o niczym nie wie, więc jestem bezpieczny”. Zarządca dowie się w momencie kontroli lub, co gorsza, wypadku. Wtedy ty będziesz odpowiadać za szkody, niezależnie od tego, czy wcześniej ktoś cię kontrolował. W takim przypadku nie obowiązuje Cię również ubezpieczenie, bo szkoda powstaje w wyniku złamania prawa. Brak kontroli nie oznacza braku odpowiedzialności.

„Wszyscy w moim bloku mają butle i nikt nie interweniuje”. To nie argument w sądzie. Masowe łamanie prawa nie czyni go mniej obowiązującym. Wystarczy jeden wybuch i wszyscy odpowiadacie – a sąd nie będzie patrzył łagodnie na fakt, iż wiedziałeś o zagrożeniu i nie zareagowałeś.

Idź do oryginalnego materiału