Jan Magierowski pochodzi z Otmuchowa – pięknego miasta w województwie opolskim, w powiecie nyskim. To miejsce, w którym ludzie są życzliwi, a strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej Otmuchów od lat cieszą się ogromnym zaufaniem mieszkańców. To właśnie tutaj w życiu Jana od najmłodszych lat splatają się dwa światy: służba drugiemu człowiekowi i muzyczna pasja.

Jego przygoda z muzyką rozpoczęła się już w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy rozpoczął naukę gry na fortepianie w szkole muzycznej. Początkowo wszystko układało się bardzo dobrze, pojawiały się pierwsze sukcesy, jednak z czasem fortepian przestał dawać mu pełnię satysfakcji. Od zawsze fascynowało go natomiast brzmienie organów kościelnych – ich potęga, głębia dźwięku i niepowtarzalna atmosfera, jaką tworzą w świątyni.
W kościele rodzinnej parafii w Otmuchowie na organach grał jego kuzyn. W 2017 roku, gdy zdecydował się on zmienić miejsce pracy, w parafii pojawił się problem z obsadą organisty. To wtedy Jan po raz pierwszy poznał instrument od środka. Kuzyn wprowadził go w podstawy gry, tak aby mógł zagrać Mszę Świętą. Początkowo były to tylko pojedyncze zastępstwa, jednak z czasem ta rola stała się mu coraz bliższa. Ostatecznie 1 listopada 2017 roku Jan Magierowski rozpoczął stałą posługę organisty w kościele w Otmuchowie.

Równolegle niemal od dziecka obecna była w jego życiu straż pożarna. Dom rodzinny Jana znajduje się praktycznie naprzeciwko remizy, dlatego od najmłodszych lat obserwował pracę druhów i interesował się ich działalnością. Już w szkole podstawowej, za sprawą opiekuna Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej, brał udział w zawodach pożarniczych i pierwszych formach strażackiej aktywności. Choć zapał na pewien czas osłabł, wszystko zmieniło się po ukończeniu 18 lat. Po rozmowach z doświadczonymi strażakami podjął decyzję o rozpoczęciu czynnej służby w OSP Otmuchów. Od tego momentu straż stała się dla niego nie tylko zainteresowaniem, ale istotną częścią życia i prawdziwą pasją.
Jak sam podkreśla, służba w OSP nie jest dla niego obowiązkiem, ale naturalnym dodatkiem do codzienności. Kiedy tylko ma wolny czas i możliwość, stara się brać udział w działaniach ratowniczych. Przy dobrej organizacji udaje się mu pogodzić służbę strażacką z pracą organisty oraz konserwatora organów – bo obie te role są dla niego równie ważne i dają ogromną satysfakcję.

Na co dzień Jan pracuje także w zakładzie organmistrzowskim, gdzie zajmuje się konserwacją i naprawą organów piszczałkowych. To rzemieślnicza, bardzo wymagająca praca, oparta na precyzji, cierpliwości i odpowiedzialności. Każdy instrument jest inny i wymaga indywidualnego podejścia, aby po zakończonych pracach mógł znów zabrzmieć pełnią swoich możliwości i służyć kolejnym pokoleniom.
Doświadczenie strażackie bardzo pomaga mu również w pracy przy organach. Opanowanie, dokładność, umiejętność pracy zespołowej i podejmowania przemyślanych decyzji to cechy, które sprawdzają się zarówno podczas akcji ratowniczych, jak i przy delikatnych mechanizmach instrumentów. Choć trudne zdarzenia, szczególnie te z ofiarami śmiertelnymi, czasem wracają w myślach, muzyka pozwala mu się wyciszyć i znaleźć wewnętrzny spokój.
Połączenie roli strażaka i organisty początkowo było dla wielu osób zaskoczeniem, jednak dziś zarówno koledzy z OSP, jak i parafianie przyjmują je zupełnie naturalnie. Choć czasem podczas nabożeństwa rozlegnie się sygnał e-remizy, nikt nie ma wątpliwości, iż służba drugiemu człowiekowi jest zawsze na pierwszym miejscu.

Jan Magierowski nie potrafi wskazać, która z ról daje mu większą satysfakcję. Straż to realna pomoc i poczucie odpowiedzialności za innych, muzyka – spokój, cisza i możliwość poruszania ludzkich serc. To właśnie to połączenie sprawia, iż czuje się spełniony. W przyszłości chce dalej rozwijać się w organmistrzostwie i jednocześnie kontynuować działalność w OSP tak długo, jak pozwolą mu na to zdrowie i siły.
OSP Otmuchów to jednostka wyjątkowa – tworzona przez ludzi z pasją, sercem i ogromnym zaangażowaniem. To miejsce, w którym rodzą się talenty i kształtują charaktery. Druhowie pokazują, iż straż pożarna to nie tylko akcje ratownicze, ale także wspólnota oparta na wartościach, odpowiedzialności i wzajemnym wsparciu. Takie jednostki zasługują na szczególne docenienie, a miasto Otmuchów może być dumne z ludzi, którzy je reprezentują.
Historia Jana Magierowskiego jest najlepszym dowodem na to, iż służba i pasja mogą iść w parze – jedna ratuje życie i mienie, druga buduje ciszę, refleksję i nadzieję.
- Skąd wzięła się Pana pasja do organów?
- Moja przygoda z muzyką zaczęła się już w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy rozpocząłem naukę gry na fortepianie w szkole muzycznej. Początkowo nauka szła bardzo dobrze i odnosiłem pewne sukcesy, jednak z czasem fortepian przestał dawać mi taką satysfakcję i poczucie pasji, jakiego szukałem. Od zawsze natomiast fascynowało mnie brzmienie organów kościelnych – ich potęga, głębia dźwięku i wyjątkowa atmosfera, jaką tworzą w świątyni. W kościele mojej rodzinnej parafii w Otmuchowie na organach grał mój kuzyn. W 2017 roku zdecydował się on zmienić miejsce pracy i w parafii pojawił się problem z obsadą organisty. To właśnie wtedy pokazał mi instrument i wprowadził mnie w podstawy gry na organach, tak abym był w stanie zagrać Mszę Świętą. Początkowo zastępowałem go jedynie okazjonalnie, podczas pojedynczych nabożeństw. Z czasem jednak ta rola stała mi się coraz bliższa, aż w końcu 1 listopada 2017 roku rozpocząłem stałą posługę organisty w kościele w Otmuchowie.
2. Co było w Pana życiu wcześniej – muzyka czy straż pożarna?
- Tak naprawdę oba te światy towarzyszą mi od dziecka i trudno jednoznacznie wskazać, który był pierwszy. Muzyka pojawiła się bardzo wcześnie za sprawą szkoły muzycznej i nauki gry na fortepianie, natomiast straż pożarna była obecna niemal codziennie w moim życiu, ponieważ mój dom rodzinny znajduje się praktycznie naprzeciwko remizy. Od najmłodszych lat obserwowałem pracę strażaków i interesowałem się ich działalnością. Można więc powiedzieć, iż zarówno muzyka, jak i straż rozwijały się u mnie równolegle, każda na swój sposób kształtując moją wrażliwość i charakter.
3. Od ilu lat jest Pan związany ze strażą pożarną i OSP Otmuchów?
- Ze strażą pożarną jestem związany adekwatnie od dziecka. Już w szkole podstawowej, za sprawą Piotra, opiekuna Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej, brałem udział w zawodach pożarniczych i pierwszych formach aktywności strażackiej. Z czasem ten zapał nieco osłabł, jednak wszystko zmieniło się, gdy ukończyłem 18 lat. Po rozmowach z Piotrem oraz naczelnikiem Wojtkiem podjąłem decyzję o rozpoczęciu prawdziwej, czynnej służby w OSP Otmuchów. Od tego momentu straż stała się dla mnie czymś więcej niż zainteresowaniem. Stała się istotną częścią mojego życia oraz wielką pasją.
4. Jak łączy Pan służbę w OSP z pracą organisty?
- Służba w Ochotniczej Straży Pożarnej nie jest dla mnie obowiązkiem, ale dodatkiem do życia i prawdziwą pasją. Kiedy tylko jestem wolny i mam taką możliwość, staram się brać udział w działaniach, aby pomagać innym. Praca organisty oraz organmistrza, podobnie jak służba w OSP, wymaga odpowiedzialności i zaangażowania, jednak przy dobrej organizacji czasu da się je pogodzić. Pomimo codziennych obowiązków zawsze staram się znaleźć czas na działalność strażacką, bo obie te role są dla mnie bardzo ważne i dają mi dużą satysfakcję.
5. Na czym w uproszczeniu polega praca konserwatora organów?
- Na co dzień, oprócz gry na organach, zajmuję się również pracą w zakładzie organmistrzowskim. Jest to rzemieślnicza i bardzo wymagająca dziedzina, której celem jest konserwacja, naprawa oraz przywracanie dawnego blasku zabytkowym organom piszczałkowym. Praca ta wymaga dużej precyzji, cierpliwości oraz umiejętności technicznych, a także dobrego słuchu muzycznego. Każdy instrument jest inny i wymaga indywidualnego podejścia, tak aby po zakończeniu prac mógł ponownie zabrzmieć pełnią swoich możliwości i służyć kolejnym pokoleniom.
6. Czy doświadczenie strażaka pomaga w pracy przy instrumentach?
- Zdecydowanie tak. Służba w straży pożarnej uczy odpowiedzialności, opanowania i dokładności, co ma duże znaczenie również w pracy przy organach. Zarówno podczas akcji, jak i przy konserwacji instrumentów, nie ma miejsca na pośpiech czy przypadkowe decyzje. Liczy się skupienie, praca zespołowa i dbałość o szczegóły. Myślę, iż te cechy bardzo się uzupełniają i pomagają mi lepiej wykonywać obie role.
7. Czy muzyka pomaga Panu odreagować po trudnych akcjach?
- Z natury jestem osobą dość silną psychicznie i staram się nie przenosić trudnych emocji z akcji ratowniczych do życia codziennego. Większość negatywnych przeżyć udaje mi się gwałtownie z siebie „wyrzucić”. Zdarzają się jednak sytuacje szczególnie trudne, zwłaszcza te związane z ofiarami śmiertelnymi, które potrafią wracać w myślach. W takich momentach muzyka może stawać się pewną formą odskoczni i wyciszenia.
8. Jak reagują parafianie i koledzy z OSP na to nietypowe połączenie ról?
- Początkowo to połączenie było dla wielu osób dość zaskakujące, ponieważ wcześniej w OSP nikt nie łączył służby strażackiej z posługą organisty. Z czasem jednak zarówno koledzy ze straży, jak i parafianie przyjęli to zupełnie naturalnie. W przypadku wiernych myślę, iż na co dzień nie jest to szczególnie odczuwalne, może poza momentami, gdy w trakcie mszy rozlegnie się sygnał e-remizy, co czasem wywołuje lekką konsternację.
9. Która z tych ról daje Panu największą satysfakcję?
- Trudno jednoznacznie wskazać jedną rolę, bo każda daje satysfakcję w inny sposób. Służba w OSP to poczucie realnej pomocy drugiemu człowiekowi i świadomość, iż w trudnych momentach można na mnie liczyć. Z kolei muzyka i praca przy organach dają mi wewnętrzny spokój, możliwość wyciszenia się i tworzenia czegoś, co porusza innych na zupełnie innym, bardziej duchowym poziomie. Myślę, iż właśnie to połączenie sprawia, iż czuję się spełniony.
10. Jakie ma Pan plany na dalszy rozwój obu pasji?
- Nie wyobrażam sobie rezygnacji z żadnej z moich pasji. W przyszłości zawodowej chciałbym dalej rozwijać się w organmistrzostwie. Jest to rzemiosło, które wymaga precyzji, cierpliwości i pasji, a jednocześnie nigdy nie zostanie zastąpione przez sztuczną inteligencję. Równocześnie zamierzam kontynuować działalność w OSP, dopóki zdrowie, siły i czas mi na to pozwolą. Obie dziedziny dają mi poczucie spełnienia i możliwość realnego wpływu na życie innych – jedna poprzez sztukę, druga poprzez służbę.

fot. Marek Śliwiński
- Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. jeżeli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
- Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
- Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas interesujący temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!











